Witam.Z 7 na 8 marca śnił mi się pierwszy raz po 10 latach od jego smierci Michael Jackson. Nie wiem jak to się stało ale we śnie byłam dla niego bardzo bliska osobą w dosłownym znaczeniu żoną. Jego nie widzialam dość wyraźnie ale po sylwetce ,posturze czułam że to był on.Czulam się dla niego wyjątkową,czułam od niego szczęście i miłość do mnie,był blisko mnie.W pewnym momencie zmiana scenerii ja stałam na scenie (W rzeczywistości jest to ni3zrealizowane marzenie by móc śpiewać na scenie jako wokalistka)I zaczęłam śpiewać moja kompozycje muzyczną (również gram i komponuje na instrumencie).Ta muzykę słyszałam dwukrotnie,i dwukrotnie ja śpiewałam w tonacji molowej w symfoniczno-balladowej aranzacji. Stojąc i śpiewając na scenie szukałam we śnie mojego męża Michaela Jacksona ale na widowni to nie było nigdzie. Widzialam rodziców i 2 braci ale niezbyt wyraźnie, ale wyraźnie widziałam siostrę La Toye...W pewnym momencie patrząc pod sceną leży trumną, niestety zamknięta.Doszlam do wniosku że nie żyje....A ja dalej wykonuje tą piosenkę...Nie pamiętam takiej emocji jak łzy,ale czułam wyraźnie tęsknotę oraz wszechogarniajaca rozpacz.Wyzej wspomniana siostra podeszła do mnie nic nie mówiła w sensie nie poruszały się usta ale jakby mowila mi że nie mam się martwić że wszystko będzie dobrze...Ja patrzalam z niedowierzaniem co ona do mnie mówi...Jakbym chciała powiedzieć jak będzie dobrze skoro Michael Jackson nie żyje...Obudziłam się we lzach. Co to mogło oznaczać?A może on chce mi coś przekazać?Mimo że mam trudności w dodaniu się do branży muzycznej ,niestety tworzę, śpiewam i gram dla siebie i się poddalam że kiedyś mi się uda A mam 38lat,przestałam wierzyć ...To może chciał mi przekazać żebym się nie podawała robią dalej to co kocham bo świetnie mi idzie i tego nie zmarnowala...Nie mam bladego pojęcia...proszę o pomoc w kwestii tego snu.Pozdrawiam.Malgosia