Jade samochodem jako pasażer, mąż jest kierowca. Jesteśmy nad morzem lub oceanem, blisko brzegu ale jednocześnie widzimy okolice z gory- czyli w odległości 1 km widzimy statki przy brzegu i wolne miejsce gdzie możemy zaparkować żeby mieć blisko. Nie jesteśmy na ulicy tylko jakby na krze lodu. Ja mówię mężowi ze tam nie dojedziemy bo tu dalej jest woda. Mąż mówi dojedziemy ale w tym momencie wraca bo chciał to tylko pokazać. Przerwa w śnie. Znowu jedziemy w to samo miejsce i zjeżdżamy jakby z kry i wpadamy do wody. Jesteśmy spokojni i nie toniemy od razu, samochód trzyma się na wodzie i bardzo powoli opada. Pytam czy otwierać okna żebyśmy mogli się wydostać. Mąż spokojnie w telefonie wybiera nr żeby do kogoś zadzwonić. Nie widzę momentu wydostania się tylko mam przeskok w śnie do momentu gdy idziemy mokrzy po schodach do gory w jakimś budynku obok. Patrzę na dół- tam jest woda i inny samochód który wypłynął. Przez to, że nasz samochód utonął inny samochód wypłynął i został odnaleziony-marka i kolor mojego starego samochodu, który sprzedałam, ale z innym nr rejestracyjnym. Zaglądam czy ktoś był w tym samochodzie i zobaczyłam prosto leżące ciało mężczyzny nieboszczyka. Koniec. Najistotniejsze dla mnie jest to ze sami wjeżdżamy do wody nieświadomie, jednak ja jestem przygotowana bo widzę wodę a mąż uważa ze da się dojechać; samochód w sumie pod woda za bardzo nie znalazł się, tylko był w wodzie i powolutku zanurzał się; następnie fakt ze się uratowaliśmy z tonącego samochodu.