Choroba
Niedawno zmarła moja najkochansza babcia. Bardzo byłam z nią związana. Babcia była ostoją i "miernikiem bezpieczeństwa "w naszej rodzinie. Jej śmierć była dla mnie a zwłaszcza dla mamy ogromnym ciosem.Teraz, mijają nie całe 2 m-ce od jej śmierci i dzisiaj po raz pierwszy mi się przyśniła. Rola babci we śnie była jakby drugoplanowa. Babcia nie była ani zła, ani spokojna, czułam od niej coś na podobieństwo smutku, ale smutku bardziej o zaistniałą sytuację aniżeli, że coś będzie źle. Wszystko mam wrażenie odbyło się bardzo szybko. Podczas krótkiej nieobecności rodziców w domu, zajmowały się mną i moją koleżanką dwie dziewczyny, kobiety właściwie l. Od samego początku wzbudzały one we mnie złość. Nie potrafiły gotować. Karmiły nas jedzeniem z puszek, fasolkami i innym swinstwem. Byłyśmy wobec nich bardzo nie miłe i opryskliwe, zbierała się we mnie złość. Bałam się, że opowiedzą o moim zachowaniu rodzicom i Ci będą na mnie źli. Kiedy już myślałam, że nie wytrzymam przyjechali rodzice, a właściwie tylko moja mama z moim 12letnim synem. Moja koleżanka i tamte kobiety zniknęły. Scena była krótka.... mama była w kuchni i się krzątała, w pewnym momencie , nie jestem pewna czy ktoś do niej zadzwonił czy przyszedł, poinformowała mnie, że dowiedziała się, że jest zarażona koronawirusem i że musi jechać do szpitala. Zaczęła płakać a wraz z nią mój syn, ja będąc w szoku starałam się trzymać, ale lęk o mamę był silniejszy. W pewnym momencie pojawiła się moja zmarła babcia . Nie mówiła dużo, nawet nie wiem czy mówiła coś do mnie. Jedynie tylko to, że mama musi jechać do szpitala. Bałam się,
że i babcia się zarazi. Mama płacząc pakowała swoje rzeczy, a ja próbowałam uspokoić syna. Kiedy była już gotowa razem z babcią stanęły w drzwiach i mama powiedziała, że babcia pojedzie z nią, a my mamy poczekać na tatę. Prosiłam aby sama nie jechała, że tata ją zawiezie, ale powiedziała, że nie chce. Po ich wyjściu wrócił mój tata do domu. Kiedy mu powiedziałam, co się stało, zaraz zadzwonił do mamy. Mama płacząc mówiła, że jest chora i że jedzie już pociągiem, na co ja krzyknęłam płacząc do sluchawki, żeby natychmiast na nastepnej stacji wysiadła i że ojciec ją zawiezie. Mój tata zdenerwowany też jej chciał to powiedzieć.... zaczął płakać mój syn i ja..., płakam strasznie.... i strasznie się bałam o mamę, że i ją też stracę. Babci z nią nie było. I tak krzycząc, prosząc i płacząc, obudziłam się , czując lęk i niepokój i nie mogąc już zasnąć .. Dodam jeszcze tylko to, że o mamę martwię się każdego dnia, ponieważ mama jest chora naprawdę, ma raka pęcherza moczowego i obecnie jest przed badaniami kontrolnymi, a dzień przed snem pokłóciłam się z koleżanką o dzieci. Boję się takich snów, dlatego proszę o interpretację.