20200602_231848.jpg
Zaczyna się to w moim pokoju. Za oknami ciemno, i wszystkie światła w domu są zapalone, co widać przez zamglone szyby w drzwiach. Siedzę z dziewczyną oglądając coś na Netflixie. Stwierdzam że muszę do łazienki. (znajduje się ona przy tym samym korytarzu co pokój). Gdy wychodzę z pokoju wszystkie światła nagle są zgaszone. Jest całkiem ciemno, choć światło księżyca oświetla korytarz. Odwracam się i z pokoju przez te same szyby w drzwiach nie widać nawet łuny telewizora. Całkowita ciemność. Próbuję na próżno zapalić światło w łazience ale nic się nie dzieje (tu momentalnie założyłem że wywaliło korki - sen był tak na wpół świadomy - ciężko to określić) Wchodzę do łazienki i drzwi się za mną zatrzaskują. W tym momencie znowu na wpół świadomie przypominam sobie podobne sny i sytuacje. Zdazylem wyksztusić coś w stylu "no kurna znowu?" kiedy od strony drzwi coś niewidzialnego z impetem uderzyło w mój tors, rzucając mną o ścianę i odbierając możliwość poruszenia się. Z całych sił próbowałem wstać, lub chociaż poruszyć czymkolwiek, ale moje mięśnie tylko napinały się bez większego ładu. Wtedy zasnąłem "we śnie" W tym momencie obudziłem się z paraliżem sennym. A przynajmniej tak myślałem. Kątem oka w rogu pokoju zobaczyłem skuloną i płaczącą dziewczynę. Znowu coś uderzyło we mnie i "obudziłem się" na podłodze w łazience. Drzwi były otwarte. Światło paliło się w całym domu, a na łóżku przed telewizorem siedziała moja dziewczyna, wszystko było tak, jak przed moim wyjściem do łazienki. I w tym momencie obudziłem się już tak na prawdę.